Okolice dzisiejszej ulicy Portowej na starych mapach nazywane są Na Piaskach. Tak też nazywała się istniejąca tu od średniowiecza karczma, bezpośrednia poprzedniczka przedwojennej restauracji „Pod Starym Dębem”.
Według jednej z nich, pod dębem miał w 1390 r. odpoczywać w drodze do Królewca przyszły król Anglii, Henryk IV Lancaster, który wraz z 300 rycerzami jechał na wyprawę krzyżową na Litwę, by wesprzeć zakon krzyżacki w walce z poganami. Wytchnienia pod gałęziami drzewa miał również szukać Jan III Sobieski, właściciel Kolibek i Rzucewa. Gdyby tego jeszcze było mało, na łamach polsko – kaszubskiego czasopisma „Gryf” obwieszczono na początku lat 20., że pod gdyńskim dębem odpoczywał sam cesarz Francuzów, Napoleon I i dąb winien być nazwany napoleońskim. Odzew przerósł najśmielsze oczekiwania – list z podziękowaniem dla gdynian za upamiętnienie cesarza przesłał ambasador Francji, a o całej sprawie pisał dziennik „Le Figaro”. Dąb, wokół którego w ciągu kilku lat urosło miasto, przedstawiano na pocztówkach i chętnie się pod nim fotografowano. Z czasem został obudowany ochronnym cokołem i stał się jednym z symboli Gdyni.
Nie są jasne okoliczności, w jakich drzewo zniknęło z ulicy Portowej. Powszechnie obwinia się o to hitlerowców, którzy dąb, będący dumą miasta, celowo wycięli. Według innych relacji, drzewo, któremu ograniczony dostęp do wody, spaliny i ruch uliczny nie służyły, zwyczajnie spróchniało. Wydaje się to o tyle wiarygodne, że na wszystkich znanych zdjęciach drzewo jest bezlistne. Ponoć przewróciło się, kiedy zahaczył o nie jadący w stronę portu czołg.
Za: http://historia.trojmiasto.pl